Po wielu dniach zdobyłam się na odwagę. „To jest ten dzień” – Myślałam. Przyglądałam się naszej relacji z uwagą. Byliśmy dobrą, zgraną parą. Umieliśmy iść na kompromis. Niczego nie brakowało. Jednak było „coś” co wewnątrz mówiło mi, że nasze „na zawsze” nie jest na zawsze.
Mdłości i sen były niczym czysta gehenna.
Pamiętam to jak dziś. Był słoneczny poranek. Maciek jak zawsze sporządził swoją listę zadań na cały dzień i wyszedł do pracy. Ja zaś po mozolnie spędzonym dniu z atrakcjami jakie zapewniało mi moje samopoczucie, wyszykowałam się na jego powrót.
Sielanka nie trwała długo. Po moim „kochanie, jestem w ciąży” M. znieruchomiał. Na jego twarzy pojawił się grymas, a usta ścisnęły się w kreskę. Serce biło mi jak oszalałe, nie takiej reakcji się spodziewałam. To nie miało tak wyglądać. Odwróciwszy się na pięcie Maciek wyszedł bez najcichszego słowa. Po dwóch dniach ciszy usłyszałam „nie jestem gotowy, z nami koniec”. Jego słowa dudniły we mnie nie ustannie. Nie mogłam uwierzyć, że po 3 latach nasza relacja i obietnice runęły niczym domek z kart. Po lawinie argumentów zostałam sama. Na dodatek z nieproszonym gościem w brzuchu…
Tak jak też z autopji jeszcze do tego po drodze miałam poronienie dramat i oby się to nie powtórzyło już nigdy.
Nie zdziwiło mnie to jakoś, słyszałam już w swoim życiu dwa takie teksty, jestem zahartowana
Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać…
OOO ne ten to inny spokojnie. Trafisz na lepszego
Tak, oni nigdy na nic nie są gotowi. Paranoja. Dzieciaki
Ja to bym takiego kopnęła w dupę i see you later, bez pieprzenia się, a przeżywanie zostawiłabym na potem!
Mnie zostawił były chłopak w momencie gdy byłam chora, płakałam kilka miesięcy. A teraz hu* mu w dupsko 🙂 i temu Twojemu macho tez:)
Znam to z autopsji… koszmar, koszmar, koszmar.
Ciekawe co tak bardzo uspiło Twoja czujnosc, na bank były jakies wczesniejsze sygnaly ze to kawał buca jest!
Baju baju i heja do przodu! Najlepsze jest to, ze cala historia konczy sie dobrze, a temu pajacowi wielkie „fuck you”!